Praca w administracji rządowej ma być atrakcyjna
Administracja rządowa od jakiegoś już czasu boryka się z problemem braku chętnych do pracy. Zbiegło się to też w czasie z okresem wzmożonych rezygnacji z pracy. To z kolei spowodowało konieczność przeprowadzenia zmian w procesach rekrutacyjnych. Zdaniem Szefa Służby Cywilnej, Pana Dobrosława Dowiata-Urbańskiego, powstanie elektronicznej platformy rekrutacyjnej i zmniejszenie wymogów formalnych ma być lekiem na braki zatrudnienia.
Jak wygląda sytuacja w Służbie Cywilnej według raportu za rok 2018?
Służba Cywilna przeżywa trudny okres. Niski poziom płac i żmudna procedura rekrutacji skutecznie zniechęcają potencjalnych kandydatów do startu w procesie rekrutacyjnym. W ubiegłym roku aż 41,5% wolnych stanowisk w urzędach nie zostało obsadzonych (dotyczy to stanowisk, gdzie wymagany jest konkurs ofert).
Okazuje się, że obecnie obowiązujące zasady naboru kandydatów są czasochłonne, a zastosowane procedury nieefektywne. Administracja rządowa nie nadąża wręcz za współczesnymi trendami na rynku pracy, mocno odstając od standardów stosowanych przez sektor prywatny. Jednym z elementów tego przestarzałego systemu jest forma składanych aplikacji. Do dziś obowiązuje tylko forma papierowa, gdzie cały sektor prywatny korzysta już z rozwiązań mobilnych. Tymczasem młode pokolenie na rynku pracy zdecydowanie preferuje rozwiązania dostosowane do ich stylu życia, czyli nowe technologie.
Jak zaradzić takiej sytuacji?
Według Pana Dobrosława Dowiata-Urbańskiego rozwiązaniem ma być modernizacja całego procesu rekrutacyjnego. Zakłada ona wprowadzenie elektronicznego naboru, uproszczenie i uelastycznienie procedur oraz uruchomienie platformy rekrutacyjnej.
Wydaje się to sensowne podejście, gdyż administracja funkcjonująca w sposób obecny, komunikująca się z ludźmi tak, jak w okresie przed rewolucją technologiczną, nie jest w stanie przyciągnąć do pracy szczególnie osób młodych, dopiero wchodzących na rynek pracy.
Jeszcze w roku obecnym powinna zostać przygotowana nowelizacja ustawy z dnia 21 listopada 2008 roku o służbie cywilnej, która wprowadzi kanały elektroniczne jako podstawową formę aplikowania na stanowiska pracy.
Jak to wpłynie na liczbę osób ubiegających się o pracę w administracji?
W chwili obecnej średnia liczba osób kandydujących na stanowiska urzędnicze (bez stanowisk kierowniczych) wynosi 8 i jest to najmniejsza liczba na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Zdaniem kancelarii Premiera, zmiany zasad aplikowania i przejście na kanały elektroniczne w procesach rekrutacyjnych powinno w najbliższym czasie tę liczbę co najmniej podwoić. Kwestie techniczne nie powinny być przeszkodą, gdyż dość sprawnie działa już wiele elektronicznych usług administracyjnych.
Jak te propozycje oceniają szefowie urzędów wojewódzkich?
Otóż ich zdaniem sytuacja nie jest wcale taka prosta. Według nich głównym problemem braku kadr nie jest wcale biurokracja i przestarzałe procesy rekrutacyjne, a zbyt niskie zarobki oraz brak specjalistów. Tak w ministerstwach, jak i urzędach wojewódzkich szczególnie dramatyczna jest sytuacja z pozyskiwaniem do pracy specjalistów. Okazuje się, że najwięcej chętnych zgłasza się do pracy na stanowiska, na których nie trzeba specjalnego wykształcenia, ani doświadczenia zawodowego. Tymczasem specjalistów po prostu nie ma.
Przykładowo w ubiegłym roku, w mazowieckim urzędzie wojewódzkim, na 15 ogłoszonych naborów, nie wpłynęła żadna oferta. Poszukiwani byli między innymi inspektorzy w wydziale geodezji, kadr, obsługi prawnej oraz polityki społecznej. Ponadto, ogromna ilość składanych aplikacji rekrutacyjnych, nie spełnia wymogów formalnych. W 2018 roku z tego powodu trzeba było odrzucić 693 złożone aplikacje. Najczęstsze braki dotyczyły kwestii formalnych: brak wymaganych oświadczeń, dołączanie oświadczeń bez wymaganych podpisów, brak kopii dokumentów potwierdzających wymagane doświadczenie.
Jak przedstawia się sytuacja w Służbie Cywilnej w liczbach?
Na koniec 2018 roku korpus Służby Cywilnej liczył 118 tysięcy osób, a liczba urzędów wyniosła ok. 1800. Tym samym średnio przypada 65 pracowników na jeden urząd.
Pracownikami administracji rządowej są głównie kobiety, których liczba stanowi ponad 70% ogółu zatrudnionych. Mężczyźni stanowią zatem niespełna 30% ogółu zatrudnionych.
Przeciętna wysokość wynagrodzenia pracowników administracji rządowej wyniosła w ubiegłym roku 5,9 tysiąca złotych brutto.
Co najbardziej zaniepokoiło urzędników, to skala odejść z pracy. W roku 2018 9,3% pracowników zrezygnowało z pracy.
Jak przedstawia się sytuacja kadrowa w urzędach centralnych i ministerstwach?
Okazuje się, że tutaj też są duże problemy ze skompletowaniem właściwej kadry. Dla przykładu w resorcie zdrowia, gdzie średnia płaca kształtuje się na poziomie 7,6 tysiąca złotych brutto ( nie wiesz ile to netto? Skorzystaj z kalkulatora wynagrodzenia netto), w ubiegłym roku dla 14 postępowań rekrutacyjnych nie wpłynęła żadna oferta. A były to istotne stanowiska, dotyczyły specjalistów w takich dziedzinach: w dziale informatyki, w dziale wdrażania projektu systemowego, w wydziale Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych czy wydziale programowania i e-zdrowia.
Zatem, jak widać, sytuacja w urzędach centralnych też jest zła. Sektor prywatny jest po prostu lepszą alternatywą dla wielu specjalistów.
Co zatem leży u podstaw złej sytuacji kadrowej Służby Cywilnej?
Praktycznie wszyscy urzędnicy twierdzą, że głównym winowajcą jest niski poziom zarobków. Sytuacja z zacofaniem technologicznym nie ma aż tak dużego wpływu, jak finanse. W ostatnim czasie zdarzają się (i to coraz częściej) odejścia z pracy na rzecz choćby administracji samorządowej. Pracownicy z administracji centralnej są cenieni za swoją wiedzę i doświadczenie, a administracja samorządowa jest w stanie zaproponować niekiedy nawet dwukrotnie wyższe dochody. To jest dla wielu argument nie do odrzucenia.
Podsumowując zatem, samo otwarcie na nowe technologie może okazać się zbyt małą zmianą, by sytuację kadrową Służby Cywilnej poprawić. Bez zmian w zakresie wynagradzania uzupełnienie braków kadrowych może się nie powieść.