Ścinać czy nie ścinać… oto jest pytanie?
Drwal to wielki facet, radośnie umięśniony, sylwetka atletyczna, „sześciopak”, broda. Broda jest obowiązkowa, odpowiedniej długości, elegancko przystrzyżona (na pewno znasz ten wizerunek). Do tego koszula w kratę (najlepiej czerwono-czarną), flanelowa, przecierane spodnie, z modnym rozcięciem na kolanach, a w ręku kubek z sojowym latte.
Drwal. Prawdziwy.
W lesie sojowe latte lepiej zamienić na kubek gorącej kawy lub herbaty, ciastko z MC Donalds’a na chleb ze smalcem lub kiełbasę z ogniska.
Drwal wegetarianin? To trochę jak jednorożec, chętnie poznam, porozmawiam.
Broda być może, ale nie musi, wszak nie ona ścina drzewa i robi w lesie porządek. Czy pomaga, czy dodaje jakichś umiejętności? Nie wiem. Na pewno nie przeszkadza. Drwal może mieć rodzinę. No bo drwal też człowiek. Rodzina ta z kolei może uważać się za „w czepku urodzoną”, gdyż w jej życiu nigdy niedane będzie zaznać nudy.
Bo „drwal” to stan umysłu. Żona drwala to nie żona sędziego, dziecko drwala to nie dziecko maszynisty. Ani listonosza. I choć wszystkie grupy zawodowe są na swój sposób interesujące, bo listonosz równy chłop albo kobieta! Maszynistą pragnie zostać wielu chłopców, sędzią być fajnie, bo czemu nie, to posiadanie w domu drwala jest jak wygrany los na loterii. Dlaczego? „Mój mąż drwal” odpowiada na to pytanie. Nie wierzę, że po zapoznaniu się z treścią ktoś jeszcze będzie miał wątpliwości co do tego, KIM JEST DRWAL oraz CO TAK NAPRAWDĘ ROBI. Poza tym, że pracuje w lesie.