Wyspy Pieprzowe
Cóż… pożegnania nadszedł czas…
Do naszych rąk, czyli szanownych czytelników, trafia ostatnia część „wyspiarska” autorstwa Anety Skarżyński. Wydane przez „Psychoskok” „Wyspy pieprzowe” zamykają tryptyk opowiadający o życiu Anety, dziewczyny z nadpobudliwością psychoruchową i niezwykłym talentem do przyciągania jeszcze bardziej niezwykłych przygód. Czasem bardzo niebezpiecznych, częściej śmiesznych.
„Wyspy pieprzowe” opisują już dorosłe życie bohaterki. Studia, pierwsze prace, mniej lub bardziej udane związki z mężczyznami, budowanie swojej niezależności i szukanie własnej życiowej drogi.
Aneta Skarżyński opowiada to wszystko z właściwą sobie lekkością, wdziękiem i oczywiście poczuciem humoru. W krzywym zwierciadle portretuje środowisko artystów operowych, choć nie tylko.
Jako żywo, nie znam artysty operowego płci paskudnej, który by nie był narcyzem! Im bardziej utuczony, im szpetniejszy, tym lepsze ma o sobie mniemanie! Także łysy wyjec, pardone – solista z włosami gdzieniegdzie, uważa się za pierwszego po Bogu! Mało tego, nawet ten bezzębny, za to z dobrze dopasowaną protezą, suszy klawiaturę na widok posikanych ze szczęścia wielbicielek! Przypadek? Skądże znowu, reguła! Czy wśród ludzi sceny znajdzie się kiedyś przykład normalnego mężczyzny, takiego ze zdrowym dystansem do siebie samego? Bo jeśli tak – będzie wyjątkiem od reguły! Co ciekawsze, wszyscy wyżej wyliczeni uważają się za wyjątkowych, zwłaszcza tenory. I mimo, iż bozia rzadko daje im wzrost, a jeszcze rzadziej rozum, właśnie ich skronie najczęściej wieńczy laur czci i gloria chwały. Może stąd się bierze ichniejsza mania wielkości, jak również powiedzonko „głupi tenor”? Czy oni się tym przejmują? Bynajmniej! Każdy z nich odpowie: „uważasz mnie za głupiego, boś nie gadał z tancerzem”. I coś w tym jest!
Tancerz podczas prób i spektakli, setki razy wyskakując w górę spada na stopy, nierzadko wbijając sobie pięty w mózg. I tak skacze całymi godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami, kwartałami, latami… Gdy tancmistrz przekroczy czterdziestkę – jego istota szara i biała jest tak stłuczona na galaretę, że nie bardzo jarzy, co się wokół niego dzieje. I dalej pragnie podrygiwać, nie pojmując, iż czas najwyższy ustąpić miejsca młodym.
Skarżyński ma niezwykły talent do błyskotliwej analizy sytuacji i ludzkich zachowań. Ma też duży dystans do siebie oraz otaczającego ją świata. I co najważniejsze, potrafi to wszystko świetnie przelać na papier.
„Wyspy pieprzowe” to świetna lektura dla czytelników w każdym wieku. Polecam.