Dziesięć przykazań Amelii
Wykreowana przez Annę Skrzyniarz tytułowa Amelia to taka bohaterka, z którą – chcąc, nie chcąc – wiele współczesnych kobiet może się utożsamić. Jest jeszcze młoda – choć czuje się staro. Ma pracę – lecz sądzi, że nic nie ma. Ma mieszkanie – ale tkwi w nim sama. Kryje się w niej tyle goryczy wobec świata, że sama już nie wie, czy jest singielką z wyboru wolności i przyzwyczajenia, czy też jest starą panną w wyniku nikczemnych kolei losu. Wszystko to chowa pod czekoladą i bardzo trafnym, lecz jeszcze bardziej gorzkim poczuciem humoru i sztucznym dystansem wobec świata. Żyje pod mylnym wrażeniem, że tak czy inaczej – mężczyzna bądź jego brak jest ostatecznie wyznacznikiem prowadzenia szczęśliwego i wartościowego życia. Amelii, w niekonwencjonalny sposób, dzięki iskrze odwagi do podążenia zupełnie innym od dotychczasowego torem, przychodzi jednakże z czasem zrozumieć, że to nie ma nic wspólnego z samorealizacją, że jeśli uwierzy się w siebie i w ludzi – wszystko inne, co dobre – zostanie dodane. Zmiana nie jest jednak skokowa, co dodaje jej autentyczności. Gdyby wszystko było takie proste – ludzie byliby w końcu idealni. Na bohaterkę stopniowo, we śnie spływają tajemnicze hasła – przykazania, za którymi coraz to bardziej stanowczo podąża, kierując się swoją intuicją. W końcu udaje się jej zrozumieć, co tak naprawdę jest ważne i prawdziwe. Fakt, mało komu przychodzą z pomocą tak dokładne drogowskazy właśnie wtedy, gdy się ich potrzebuje, ale to właśnie wtedy, ta – zdawałoby się – niepozorna, lecz tak naprawdę niezwykle bystra powieść służyć może za doskonały substytut, bowiem słowa, które otrzymuje Amelia, są w swoim przekazie na tyle uniwersalne, że zdolne są pomóc każdemu w odnalezieniu nowej – czy też – przebudowaniu obecnej drogi.