Służąca
Główna bohaterka swojego przyszłego męża poznała jako bardzo młoda dziewczyna. Choć oboje nie pochodzili z zamożnych rodzin, jej mąż zawsze marzył o wybudowaniu wystawnego domu i posiadaniu dużej ilości ziemi. Niedługo po ślubie spełnił swoje marzenie, bezdusznie odbierając ziemię swoim teściom i budując na niej wielki dom. Niestety początkowe życie ponad stan doprowadziło do kłopotów finansowych, w które popadł. Wciąż rozdrażniony zaczął wszystkie swoje złości odreagowywać na żonie, która, mimo wszystko, starała się uratować swoje małżeństwo, przyjmując całą winę na siebie. Kłótnie z mężem rodziły konflikty z przyjaciółmi i najbliższą rodziną. W końcu odwrócili się od niej nawet rodzice. Potworne zachowanie męża wobec głównej bohaterki pogłębiało się. Wyzwiskom i przemocy nie było końca. Nasilająca się choroba nerwowa męża i jego urojenia doprowadziły do tego, że trafił do szpitala psychiatrycznego, a główna bohaterka zdecydowała się na rozwód. Wielomiesięczne rozprawy i panująca bieda wykańczały kobietę.
Dopiero uczestnictwo w grupie wsparcia pomogło jej uwierzyć we własne siły i stanąć na nogi. Mimo to, los wciąż jej nie oszczędzał. Przez całe życie pracowała jako służąca w domach bogatych ludzi. Potwierdzała się zasada, że im bardziej pracodawca jest bogaty, tym bardziej skąpy i bezduszny. Nie raz zdarzało się jej spać na materacach w garażu i głodować.
Na każdym kroku podkreślano jej niską rangę i wytykano biedę, ale za autorką przytoczę słowa księdza Jana Twardowskiego:
„Kiedy wydaje się, że wszystko się skończyło, wtedy dopiero wszystko się zaczyna”.